Nie istnieje coś takiego jak „dobry zawód”, dla każdego oznaczać to będzie zupełnie coś innego. Jedni cenią sobie stabilność, drudzy przeciwnie- nienormowany czas pracy i swobodę. Jedni w pierwsze miejsce w hierarchii wpisują wysokość wynagrodzenia, inni przyjazną atmosferę, a jeszcze inni największy nacisk kładą na samorealizację. Jedni spełniają się w roli lidera, ktoś inny natomiast ceni sobie pracę na etacie.
To oczywiste.
Jednak jak to się dzieje, że niektóre osoby już przy wyborze średniej szkoły wiedzą doskonale co chcą w życiu robić, konsekwentnie realizują swoje plany i czerpią z tego prawdziwą satysfakcję? Inni natomiast mają po kilka fakultetów i pomimo upływu lat i wielu dorywczych prac nadal nie wiedzą czym chcieliby się zająć na stałe. A do tego są to często osoby z podobnego środowiska, o podobnym temperamencie i zainteresowaniach.
Tak jak bliźniacy- Michał i Tomek. Wychowani w jednym domu, przez jednych rodziców, przez większość dzieciństwa dzieląc wspólny pokój. Wspólnie słuchali Nirvany i Lady Pank, wspólnie przeżywali ekscytację piłką nożną, w podstawówce chodzili do jednej klasy, mając podobne oceny. A jednak przy wyborze średniej szkoły okazało się, że są zupełnie inni. Michał bez cienia wątpliwości oświadczył, że wybiera się do liceum ogólnokształcącego aby skupić się na maturze, a później pójść na ratownictwo medyczne, bo najbardziej co chce w życiu robić to nieść pomoc innym. Tomek natomiast każdego dnia miał nowe rozterki. Szkołę zawodową wykluczył, bo nie dawała możliwości zdania matury, a co za tym idzie pójście na studia. Jednak liceum w oczach Tomka było zarezerwowane dla osób takich jak jego brat- sprecyzowanych co do kierunku studiów, na które on pomysłu nie miał. Postanowił, że pójdzie do technikum. Zdobędzie zawód, a do tego zda maturę. Idealnie. Zaraz, zaraz… ale teraz trzeba wybrać czy technik rolnictwa, budownictwa, żywienia, marketingu czy jednak fryzjer. Rodzice każdego dnia podawali kolejne propozycje, nieubłaganie zbliżał się czas rekrutacji, a Tomek miał coraz większy mętlik w głowie. Ostatniego dnia, jeszcze raz czytając długą listę kierunków kliknął „hotelarstwo”. Bo nie do końca techniczne, ani matematyczne, takie coś w sam raz aby przez cztery następne lata zastanowić się nad przyszłością.
Cztery lata szybko minęły. Michał dumnie prezentował rodzicom indeks po zakończonym pierwszym roku studiów, a Tomek trzymał w ręku wyniki matury i wróciły do niego emocje sprzed czterech lat. Teraz również nie wiedział co robić dalej. Po praktykach w hotelach, wiedział już że nie wiąże przyszłości w pracy w usługach. Postanowił więc pójść w innym kierunku- grafik komputerowy. Tyle teraz się mówi o tym jaka to potrzebna i dobrze płatna praca. Pierwszy miesiąc studiów był całkiem fajny, nowi znajomi, nowe miasto, jednak już po pierwszym semestrze okazało się dla Tomka jasne, że grać w gry komputerowe to nie to samo co samemu je tworzyć, a od podstaw Photoshopa do grafika to jak z Bydgoszczy do Bangkoku. Dość daleko.
Poszedł po radę do brata i tak przeniósł się na ratownictwo medyczne, bo zdaniem Michała to taki piękny i potrzebny zawód, a do tego Tomek miał mieć lżej na pierwszym roku za sprawą podarowanych mu notatek. Plan idealny, ale gdy pierwszy raz uczył się zakładać venflony i pobierać krew- zemdlał. Przeniósł się na administrację, ale zaczyna wierzyć, w to co mówią inni, że studiować administrację to tak jakby studiować bezrobocie.
Czy Tomek to leser, leń i lawirant? Nie! To bardzo pracowity chłopak, który od czasu średniej szkoły łapał się wielu prac, żeby nie obciążać rodziców finansowo. Był już kelnerem, rozwoził pizzę, sprzedawał garnitury i dorabiał sobie tworząc ulotki i proste reklamy.
Tomek to po prostu zagubiony chłopak. Ktoś kto chce, żeby jego praca była czymś więcej niż zarobkiem i przykrym obowiązkiem ale nie wie jak to osiągnąć. Kimś, kto zazdrości bratu pasji, ale sam nie umie jej w sobie odnaleźć. Człowiekiem, który dostosował się do poradników mówiących, że trzeba wielu rzeczy w życiu spróbować zanim odnajdzie się swoją ścieżkę, ale te mądrości w jego przypadku nie przyniosły żadnego rezultatu.
Kimś, kto chce mieć po prostu fajną pracę.
_______________________________________________________________________
- Jak to jest/było z Wami? Czy bliżej Wam do Michała z opowiadania i bez problemu wybraliście zawód, który lubicie, czy jednak do zagubionego Tomka?
- Co miało u Was wpływ na wybór zawodu?
- Czy gdyby przyszło Wam jeszcze raz dokonywać wyborów, czy byłyby one takie same?
- Co radzilibyście Tomkowi/ tegorocznym maturzystom, którzy jeszcze zwlekają z wyborem studiów/ osobom nie zadowolonym ze swojej pracy?
Zapraszam do dyskusji 🙂
U mnie to wygląda tak:
- Ja jestem jednak Michałem. Nikogo nie pytałam o zdanie, po prostu wiedziałam.
- Będąc w liceum brałam tylko dwa zawody pod uwagę- nauczycielkę języka polskiego i pielęgniarstwo. Wybrałam to drugie, po części dlatego, że chciałam wykonywać zawód ważny (a według moich priorytetów zdrowie jest ważniejsze od edukacji), ale kropkę nad i postawiła zwykła, zimna kalkulacja. Pielęgniarek brakuje, nauczycieli języka polskiego- nie. Postawiłam na bardziej pewną opcję i nie żałuję, bardzo lubię mój zawód. Choć nie ukrywam, marzy mi się połączyć w pracy pielęgniarstwo z nauczaniem. Kto wie, może kiedyś 🙂
- Bez żadnych zmian!
- Przede wszystkim odwagi. Nie słuchanie rad innych, za to dokładne wsłuchanie się w siebie. A potem wytrwałości, nie rezygnowania po pół roku. To brutalne, ale prawdziwe, że czasem zimna kalkulacja jest dobrą opcją, a pasji nie znajdzie się na siłę. Niestety. I odcięcie się od osób powtarzających coś w stylu: „Nie wymyślaj”, „ Nie nadajesz się do tego”, „Tu masz już załatwioną pracę, więc po co kombinujesz z czymś innym” itp. Ale to chyba oczywiste.
15 komentarzy
A ja chyba jestem trochę Michałem, a trochę Tomkiem. Wybór studiów przyszedł mi łatwo, kierowałam się dziedziną którą lubiłam, co z drugiej strony nie znaczyło, że wiem dokładnie kim chcę po tych studiach być. Po studiach znalazłam pracę i nigdy nie żałowałam swoich wyborów, nie zmieniałam miejsc, żeby zacząć coś innego, więc bliżej było mi do Michała, ale po Tomkowemu nadal rozglądam się za innymi możliwościami, bo może jest coś, w czym odnajdę się jeszcze lepiej 🙂 A maturzystom bym życzyła jak Ty, odwagi! I żeby próbować wielu opcji jeśli tylko jest możliwość, szukać siebie! Bo nie przewidzimy, która możliwość okaże się strzałem w dziesiątkę! 🙂
Według mnie masz podejście idealne, poszłaś za głosem serca, jesteś zadowolona, ale nie zamykasz się na nowości 🙂 Jaki zawód wykonujesz? 🙂
Ja się zajmuję szeroko pojętymi finansami, a jestem po matematyce finansowej. Więc praca z liczbami, szukanie rozwiązań i powiązań to coś, w czym czuję się najlepiej 🙂
Mam podobną sytuację w życiu, brak napędu i pomysłu na nie. Nie mam wyższego wykształcenia, pracuje od kilku lat ale chciałbym coś zmienić w swoim życiu. Może to właśnie odpowiedni czas? Dość narzekania tylko pora na dzianie?
Jeśli dochodzisz do takich wniosków, to zdecydowanie nadszedł czas na działanie. Trzymam kciuki!
Nigdy nie wiadomo kiedy wpadniemy na coś, co pochłonie nas bez reszty. Swoją drogą mój znajomy jeździ w karetce, to jest praca dla ludzi o silnej psychice, potrafiących włączyć znieczulicę. Inaczej bardzo to wpływa na życie osobiste.
Zgadzam się. O ile sama wybrałam zawód około medyczny, tak mam świadomość, że pogotowie jednak nie jest dla mnie. I bardzo podziwiam takie osoby.
Po 9 latach nauki i kilku latach pracy zrezygnowałam ze swojego zawodu. Czy żałuję? Absolutnie! Każda rzecz, której się nauczyłam była ciekawa. No , moze poza kilkoma teoriami. I cieszę się, że decyzję podjęłam sama.
Też jestem zdania, że podejmowanie decyzji w zgodzie z samym sobą jest najważniejsze.
Oj pamiętam jak wybierałam szkołę średnią i słyszałam „idź na inny kierunek to będzie lepsze”, ale nie było by dla mnie lepsze bo ja nie chce nie lubić swojej pracy
Oj grafik to wcale nie taka dobrze płatna praca. Zarobki po 2 latach mam takie jak w Lidlu na start 😉 Jestem po 2 latach pracy jako grafik i mam trochę tak jak ten Tomek. W sumie to grafika nie jest tym co chcę robić, a w tym momencie nie wiem co chcę robić dalej. Czuję się jakbym zmarnował poprzednie lata i zaczynał od zera, nie potrafiąc nic.
Jak dla mnie to trzeba by wziąć pod uwagę dwa istotne czynniki: pasję i predyspozycje. Co z tego, że lubimy potencjalnie coś robić jak nie jesteśmy do tego predestynowani (np. poprzez wymagania zdrowotne).
Tak, rzeczywiście o tym nie wspomniałam, a to bezdyskusyjna podstawa.
Generalnie być lub mieć. Polecam ikigai, nie daje odpowiedzi, ale udziela wskazówek. Powodzenia szukającym celu.
https://images.app.goo.gl/t3nqmtCy4T3Bpwpa7
U mnie było tak, że do liceum szlam z nastawieniem, że chcę iść na medycynę i o tym mówiłam przez prawie całe gimnazjum. Więc poszłam na profil biologiczno-chemiczny i po miesiącu jiż wiedziałam, że to nie to. Szukałam kierunku jakiegoś z biologią lub chemią, ale ciągle nie mogłam znaleźć czegoś co chcę na 100%, a termin deklaracji maturalnych się zbliżał. Na szczęście wybierając profil w liceum wybrałam z czymś co mnie interesuje… Czyli jako drugi język wybrałam hiszpański i jak się okazało dobrze mi on szedł i zawsze chciałam się go uczyć. Nadal szukałam kierunku jakiegoś, ale poszłam do nauczycielki od hiszpańskiego i się zapytałam czy widzi u mnie realne szanse zdania rozszerzenia z hiszpańskiego i powiedziała, że tak. Zaczęła mnie przygotowywać i mówiła o filologii hiszpańskiej, że na niej by mi na to zwrócili uwagę i w jakim mieście lepsza itd. Obecnie studiuję filologię hiszpańską i TP był strzał w 10. Kocham ten język i ten kierunek. Jak się okazało moja nauczycielka po ponad roku znała mnie lepiej niż ja sama siebie i wiedziała, że pójdę na filologię hiszpańską Moja rada jest taka, żeby szukać pomocy w wyborze, ja chodziłam do doradcy zawodowego i wiedziałam, że w językach mogę pracować i gdzieś gdzie sama będę coś robiła bo jak coś źle zrobię to będzie na mnie, a nie na kogoś innego