Pewien mężczyzna zapytany czy podać mu herbatę w szklance czy w filiżance, rzekł:
– Tylko w filiżance. Szklanka to wola przetrwania, filiżanka to styl życia.
Autentycznie urzekła mnie ta odpowiedź.
Pewien mężczyzna zapytany czy podać mu herbatę w szklance czy w filiżance, rzekł:
– Tylko w filiżance. Szklanka to wola przetrwania, filiżanka to styl życia.
Autentycznie urzekła mnie ta odpowiedź.
Zamknij oczy. Przypomnij sobie swojego najlepszego przyjaciela. Może to ktoś z kim razem w przedszkolnej stołówce wybierałaś znienawidzony groszek z zupy? Może koleżanka, z którą już w Podstawówce zdradzałyście sobie sekrety, chodziłyście po szkolnych korytarzach trzymając się pod ręce i obowiązkowo wspólnie chodziłyście do łazienki? Może to kumpel z którym spróbowałaś pierwsze piwo i pierwszego papierosa? Może to ktoś, kogo poznałaś na studiach lub w pracy? A może dla ciebie najlepszym przyjacielem jest ktoś z rodziny, ktoś kto zawsze cię wspiera? Mama, tata, siostra? Albo mąż?
Są sprawy, na które od wieków, całe pokolenia szukają odpowiedzi: jaki jest sens życia, skąd się biorą choroby albo po co mężczyznom sutki. Są też sprawy, choć często istotne, nie podlegają naszej analizie. Jednym z takich tematów jest kwestia ciała.
W ostatnim czasie dużo mówi się o samoakceptacji. Apeluje się, głównie do kobiet, aby polubiły siebie.
Uważam, że popularyzacja tego tematu jest bardzo potrzebna, należy jednak podkreślić, że dla każdej z nas hasło „pokochaj siebie” oznaczać może coś zupełnie innego.
Dla mnie oznacza to pozwolić sobie na bycie dla siebie dobrą bez wyrzutów sumienia oraz wsłuchać się w siebie, zarówno w ciało jak i w emocje.
Po upalnych, wakacyjnych miesiącach nadszedł wrzesień otulając ziemię poranną mgłą i rześkim powietrzem. I choć ja zdecydowanie bardziej wolę jesień od lata, to jednak wspomnienia wakacji jeszcze pulsują pod skroniami, nie tylko zaspanym dzieciom, siedzącym w szkolnych ławkach, ale i wielu dorosłym, na przykład mi.
Zapraszam Was dzisiaj do podejrzenia przez dziurkę od klucza moich wakacji. Opowiem Wam, jakie smaki, kolory i uczucia towarzyszyły mi przez ostatnie miesiące, może Was coś zainspiruje?
Minimalizm, coaching i wdzięczność są najpopularniejszymi sloganami ostatnich lat, a różnego rodzaju artykuły na ich temat zalewające nas z każdej strony starają się wpoić nam, że są one jedyną słuszną drogą.
Marka poznałam przypadkiem. Po prostu miałam epizod w swoim życiu, kiedy pracowałam jako opiekunka środowiskowa. Pewnego razu, w lipcu, pamiętam to dokładnie, MOPS przydzielił mnie do pani Stefańskiej, na czas urlopu stałej tam opiekunki. Jak sama ona mi opowiadała, środowisko dobre, dwie godziny dziennie, pani sprawna, ze schizofrenią paranoidalną, boi się wyjść z domu więc głównym moim obowiązkiem miało być codzienne dostarczenie zakupów. Środowisko niemalże idealne, jak przekonywała mnie moja poprzedniczka, gdyby nie syn pani Stefańskiej. Pięćdziesięcioletni alkoholik, bezrobotny, żyjący na garnuszku u swojej matki, zastrasza ją i bije.
Wychowałam się w latach 90’, gdy rodzice wspominali jeszcze puste półki sklepowe sprzed kilkunastu lat i wpoili mi, że te czasy mogę kiedyś wrócić, więc rzeczy należy szanować. Wychowałam się wśród dziadków i starszych sąsiadów, którzy pamiętając jeszcze wojnę i skrajne ubóstwo zbierali makulaturę, a dziadek w tym celu odcinał nawet etykiety od chleba. Babcia natomiast cerowała po pięćdziesiąt razy jedne i te same rajstopy, aż w końcu miały w sobie więcej śladów szycia niż oryginalnego materiału. Nie wynikało to tyle z ubóstwa co z przekonania, że do dobrobytu nie wolno się przyzwyczajać, bo historia może zatoczyć koło. Mieli ogromny szacunek do rzeczy, ale niosło to ze sobą również pewien mankament.
Nie istnieje coś takiego jak „dobry zawód”, dla każdego oznaczać to będzie zupełnie coś innego. Jedni cenią sobie stabilność, drudzy przeciwnie- nienormowany czas pracy i swobodę. Jedni w pierwsze miejsce w hierarchii wpisują wysokość wynagrodzenia, inni przyjazną atmosferę, a jeszcze inni największy nacisk kładą na samorealizację. Jedni spełniają się w roli lidera, ktoś inny natomiast ceni sobie pracę na etacie.
To oczywiste.
Mam dobre życie, wspaniałego męża i fajną pracę. W przyszłości planujemy dzieci i budowę domu. Za kilka miesięcy, gdy zacznie się lato chcę pojechać pod namiot nad jezioro, a w sierpniu chcę uczestniczyć w ceremonii ślubnej mojej przyjaciółki. I jak każda osoba młoda i zdrowa uważałam to za oczywistość, sądząc, że wcale nie mam wielkich marzeń, a jedynie oczywiste plany. A co jeśli nigdy miały by się nie spełnić?
2018-2020 JOANNA PISARSKA Wszelkie prawa zastrzeżone | Realizacja: Green Frog Agencja Interaktywna